Cinema program "The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring" in Sopot
No showtimes for
movie
"The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring"
for today
Choose other date from the calendar above.
Runtime: 172 min.
Production: USA , 2001
Release Date: 15 February 2002
Distribution: Warner
Directed by: Peter Jackson
Cast: Elijah Wood, Sean Astin, Ian McKellen, Viggo Mortensen, Liv Tyler, Sean Bean, Dominic Monaghan
Najnowsza i z ogromnym rozmachem zrealizowana ekranizacja pierwszej części kultowej trylogii fantasy J.R. Tolkiena, "Władcy Pierścieni". Hobbit Frodo wraz z wiernymi przyjaciółmi wyrusza na wyprawę, której celem jest unicestwienie najgroźniejszego z Pierścieni Mocy - Jedynego Pierścienia, którym chce zawładnąc Sauron, władca Ciemności, aby zdobyc panowanie nad światem.
Film był nominowany do Oscara w 13 kategoriach, a zdobył 4 statuetki.
Your comments
Krótko! Jestem zachwycona
Film zrobiony z rozmachem
ale odpowiednio wywazonym. Myslę
że Tolkien śpi spokojnie snem
wiecznym i nie przewraca sie w
grobie :-))
I zgadzam sie z
poprzednikiem że warto poczekac
na premierę w kinie. Widziec to
wszystko na dużym ekranie to
jest dopiero JAZDA.
Ojczyzna polszczyzna,
Bobby....
Drogi chłopcze. Na naukę
nigdy nie jest za późno.
dokąd dojedziemy?
.... i zignorował
szanonego łowcę fakultetów,
posiadającego gruntowne
przygotowanie do prowadzenia
wielce użutecznych dyskusji na
niniejszym forum. Proponuję inne
zajęcie.
jazda jeszcze dalej
A ja, monty, z dobrego
serca polecam wizytę u
psychologa, skoro dręczą cię
urojenia. Chyba wreszcie jasne
dlaczego tylu w Polsce
zwolenników Samoobrony - otóż
ograniczonych ludzi niestety w
naszym kraju nie brakuje. Nie
śądziłem tylko że można ich
znaleźć na TEJ stronie. Tak w
ogóle może ktoś by zaczął pisać
na temat!
jazda
jazda
Logika
...pewnie dlatego, że mam
doktorat z logiki urojonej. Przy
okazji polecam krótki kurs
logiki Barbary Stanosz.
Poddaje sie - rzeczywiscie
smutno jak diabli
OK. Mialam nadzieje na
fajna dyskusje. Ale widze, ze
tylko fakt ukonczenia przez
Ciebie matematyki i filozofii
jest warunkiem koniecznym do
rozumienia czegokolwiek i daje
Ci licencje na nieomylnosc.
Sorry, ze zawracalam glowe.
Myslalam, ze mam do czynienia z
inteligentnym czlowiekiem, a z
takim, jak wiadomo, "porozmawiac
ciekawie" (to cytat z jednej z
tych rozlicznych ksiazek,
ktorych zapewne nie
zrozumialam). Ide oddac dyplom
doktorski i posypac glowe
popiolem. Zycze powodzenia w
samouwielbieniu. A swoja droga
zastanawia mnie jak ktos, kto na
dwoch fakultetach mial kurs
logiki, moze tak argumentowac
jak Ty.
Solaris to nie 007.
W Krakowie, gdzie
mieszkam, mam od czasu do czasu
możliwość oglądania przedstawień
Krystiana Lupy. "Mistrz i
Małgorzata" to jego najbardziej
krytykowany spektakl. Dlaczego?
Niestety dla wielu krytyków i
czytelników powieść Bułhakowa to
polityczna satyra na stalinizm.
Co więcej? Nic więcej. Krytykują
dlatego, że Lupa odciął się od
powierzchowności i odrzucił
martyrologię staliznowskich
łagrów czy sowieckiego systemu.
Zobaczył dramat człowieka w
ogóle. Postawił na uniwersalizm.
Książka taka jak Solaris,
przeniesiona przez Tarkowskiego
na ekran, pokazuje jak wiele
jest warta. W 100% procentach
przenosi się przygody Bonda
(które tez chętnie oglądam -
choć nie ostatnie z nich).
P.S. Fakt ukończenia przez
Ciebie polonistyki, nie jest
warunkiem koniecznym - wybacz -
rozumienia wszytkiego co
czytasz.
Smutno. Smutno? Smutno! a
moglo byc ciekawie
1. nie wypada stawiac
Prousta w jednym rzedzie z H.
Jamesem? Dlaczego? Zaslugi tego
drugiego dla przelomu
modernistycznego w powiesci sa
niezaprzeczalne (wprowadzenie
narracji personalnej), dla
psychologizmu literatury takoz.
Jakos zadnego historyka
literatury to nie zdziwi.
Natomiast Wharton (i Coelho), bo
do tego byla aluzja, to marna
pseudopsychologia, ktorej zaden
krytyk (ani od glownego nurtu,
ani od literatury popularnej)
nie traktuje powaznie, w
przeciwienstwie jednakowoz do
Tolkiena, ktory w swej
tworczosci wykorzystywal to, na
czym naprawde sie znal
(jezykoznawstwo, mitologie,
literature angielska z Miltonem
na czele). 2. "dokonane przez
Ciebie zestawienie potwierdza
moje wcześniejsze spostrzeżenia
(raczej nie czytałaś, a nawet
jeśli, to "po łebkach")." Wow,
marny z ciebie psycholog.
Skonczylam polonistyke,
filozofie zdawalam dwa razy
(studia magisterskie i
doktoranckie) i nie mialam z nia
zadnych klopotow. Po prostu
czytanie tekstow filozoficznych
nie jest moim hobby, ale to
jeszcze nie znaczy, ze ich nie
znam, o Williamie J. tez sie
uczylam. 3. "A kończąc dyskusję"
- dlaczego ten unik? wlasnie
zaczela sie robic ciekawa, ale
moze uznales sie za zagrozonego,
bo okazalo sie, ze wielbiciele
Tolkiena nie tylko, ze cos
czytaja, ale nawet bronic sie
potrafia? I nie daja sie zbic z
tropu aluzjami do kultury
wysokiej? 4. "Ja zaatakowałem
tych, którzy nie znając niczego
poza fantastyką..." - nieprawda.
Zaatakowales wychodzac z
apriorycznego zalozenia, ze nic
nie czytamy. Ono nijak nie
wynikalo z wypowiedzi na tym
forum. Mam na co dzien do
czynienia ze sporym gronem
wielbicieli fantastyki i wiem,
ze oni wlasnie czytaja bardzo
duzo. 5. "Dlaczego obok Lema?"
Bo lubie wszelka dobra
fantastyke. Oczywiscie
<ironia> niestety
</ironia> Lem to
dla mnie Niezwyciezony, Eden,
Dzienniki gwiazdowe itd., a nie
eseistyka. A co do Sapkowskiego
- pokaz mi wspolczesne powiesci
(!), ktore tak ostro i wrazliwie
reaguja na wspolczesny swiat jak
saga o Wiedzminie. 6.
"wspaniałej realizacji
Tarkowskiego" - na pewno
czytales Solaris? Przeciez ten
film ma z ksiazka bardzo
niewiele wspolnego. 7. "Tak to
już jest niestety, że większość
wypowiadających się na pewne
tematy, nie posiada ku temu
przygotowania." Nie sadzcie,
abyscie nie byli sadzeni.
Jeszcze smutniej.
Na początek: nie wypada w
jednym rzędzie stawiać Prousta z
Jamesem (Henrym, bo jego brata
Williama bardzo cenię - choć to
filozof, więc jak sama
napisałaś, nie dla Ciebie). To
dokonane przez Ciebie
zestawienie potwierdza moje
wcześniejsze spostrzeżenia
(raczej nie czytałaś, a nawet
jeśli, to "po łebkach"). A
kończąc dyskusję: oczywiście, ze
masz prawo dokonać dowolnego
wybrou, jak każdy. Ja
zaatakowałem tych, którzy nie
znając niczego poza fantastyką
piszą, ze to najwspanialsze i
najlepsze co czytali, a o filmie
wg Tolkiena, że najwspanialszy.
"A jesli ja mam cos w kolko
ogladac/czytac, to sorry, ale
wole, zeby sie tam cos dzialo i
zeby odniesienia byly do
filozofii." (cit. Agnieszka).
Ale to pewnie dlatego, że to mój
drugi, obok matematyki,
fakultet. Jesli wolisz
Sapkowskiego (?!), bardzo
proszę, Twój świadomy wybór.
(Dlaczego obok Lema?).
P.S. A propos Lema.
Niedługo będziemy mogli zobaczyć
Solaris. Amerykański. 99% ludzi,
którzy się na jego temat
wypowiedzą, nie będzie znało
ksiązki, a wspaniałej realizacji
Tarkowskiego już na pewno. Tak
to już jest niestety, że
większość wypowiadających się na
pewne tematy, nie posiada ku
temu przygotowania., Bo jakież
mieć może, jesli tylko potwory i
smoki im w głowach -:)
Smutno?
Chyba mnie nie
zrozumiales, Monty. W szkole
podstawowej (sic!) i liceum
zylam glownie tzw. kulture
wysoka, wlacznie z przywolanym
przez Ciebie Bachem. Nie
sluchalam wlasciwie nic poza
muzyka powazna. Czytalam Manna i
Bulhakowa w szkole podstawowej,
a Dostojewskiego w liceum.
Oprocz tego od zawsze czytalam
fantastyke: Lema, Tolkiena,
LeGuin, Herberta polknelam tez
miedzy podstawowka a liceum.
Nijak mi sie to jedno z drugim
nie klocilo. Teraz mi sie tez
nie kloci. Natomiast pamietam
kolegow, ktorzy dla mody i pozy
czytali i ogladali rzeczy, ktore
"wypadalo", zeby sie podobaly.
No a ja potem, juz na studiach,
doszlam do wniosku, ze wszyscy
opowiadaja w kolko te same
historie: i Bergman, i fantasci.
A jesli ja mam cos w kolko
ogladac/czytac, to sorry, ale
wole, zeby sie tam cos dzialo i
zeby odniesienia byly do mitow i
literatury, a nie do filozofii i
psychologii. Jest to moj
dojrzaly wybor, poniewaz
poznalam dosc dokladnie (DKFy,
kierunek studiow) jedno i
drugie. I zostaje przy
Tolkienie, Lemie i Sapkowskim.
(A juz poprzednio zaznaczylam,
ze nie odrzucam wielkich
osiagniec powiesci, sprecyzuje,
ze zarowno XIXwiecznej, jak i
modernistycznej, za
postmodernizmem zas nie
przepadam tak w filozofii, jak w
sztuce. I z modernizmu lubie
Conrada, a nie przepadam za
Henrym Jamesem i Proustem.) I
wcale nie uwazam, ze to objaw
zdziecinnienia (jestem kobieta w
wieku balzakowskim). I nie
osadzaj pochopnie, ze Bergmana
nie rozumiem, bo powiedzialam
tylko, ze nie lubie. A do tego
mam prawo. Ja lubie literature i
kino narracyjne, fabularne. I
powtarzam: to moj swiadomy,
dojrzaly wybor. Ty zas zaczales
od wyzywania tych, ktorzy
takiego wyboru dokonali, od
niewyroslych z pieluch niemalze
imbecyli. Zastanow sie nad soba
tez, zanim zaczniesz dostrzegac
zdzbla w oku blizniego. Aha,
jeszcze jedno: nie obrazaj
Tolkiena porownaniem z
Whartonem. Jakos fani tych dwoch
nie tworza bardzo obfitego w
elementy zbioru wspolnego.
20 lat minelo...
i pewnie minie kolejnych
20 a ja nadal bede wracal do
ksiazek, ktore przeczytalem w
liceum i szkole podstawowej.
Ponownie zaglebiac sie bede w
swiat Londona, Maya, Coopera,
stevensona. Z rozrzewnieniem
wspominac bede "Przygody
Tomka..." czy "Mikolajki". A
takze wszystkich tych autorow,
ktorych poprzednio wymienilem.
Wcale nie uwazam, iz ten fakt
potwierdza moja
"pseudo-emocjonalnosc". Ten fakt
swiadczy o moim sentymencie do
tych pisarzy, do milych
wspomnien z nimi zwiazanych i
czasow, kiedy po godzinie 23.00
pod koldra z mala lampka
chlonalem dzieje Winetou i
innych bohaterow. Czy ma to
swiadczy o tym, ze jestem
niedojrzaly? Smiem watpic...
Smutek.
Agnieszko,
smutnym jest fakt, że dla
Ciebie fascynacja Bergmanem i
innymi "zjawiskami" to tylko
poza. Świadczy to wyłącznie o
Tobie. Jezeli nie jesteś w
stanie czegoś zrozumieć na
pierwszy rzut oka, nie odrzucaj
tego jako oczywistego nonsensu.
Postaraj się. To, że coś jest
dla Cienie za trudne, nie jest
bezwartościowe. Tolkiena
przeczytałem w całosci w
ogólniaku i bardzo mi się
podobał. Bo jest to doskaonał
alektiura na ten wiek. Graliśmy
z kolegami całymi dniami w bitwę
na polach Pelennoru. Ale ludzie
dojrzewają i powinni się
rozwijać. Trudno w LO docenić
Sztukę Fugi czy dramaty
Becketta. Trudno zaczytywać się
Kantem czy Wittgensteinem. Na
wszystko przychodzi odpowiedni
czas. Na pewne filmy również.
Polecam "Samotne" Benito
Zambrano. Takich filmów już nikt
niestety nie robi. I na koniec:
jeżeli ktoś poza Tolkienem i
"Whartonami" nie przeczytał
żadnej innej ksiązki, niech nie
twierdzi, że nic na świecie nie
może byc wartościowsze. Tylko
tyle i aż tyle.
powazne, niepowazne - PS.
szczypta zlosliwosci
Znalazlam dluuuga opinie
Monty'ego o Personie Bergmana.
OK. Nie jest to kino, jakie
lubie. De gustibus... Ale nie
moge oprzec sie obserwacji, ze
zachwyt Bergmanem (i innymi
podobnymi zjawiskami) wcale nie
dowodzi dojrzalosci. Jakos
najwiecej moich kolegow
fascynowalo sie "ambitnym"
filmem i literatura w liceum
(bylo to ladne pare lat temu,
podobnie jak studia). Taka moda,
taka poza. Wlasnie na to, zeby
przyznac sie, ze woli sie Bonda
007 od Kieslowskiego, trzeba nie
lada odwagi i dojrzalosci.
Powazne, niepowazne
A kim ty, Monty, jestes,
zeby wyrokowac, co powazne, a co
nie? I co dla kogo wazne?
Prosze, przedstaw nam swoje
lektury czlowieka dojrzalego,
medrca i starca i cholera wie,
kogo jeszcze, to bedzie mozna
porownac. Ja sie naczytalam
bolesnie duzo powiesci
modernistycznych i
postmodernistycznych i ogolnie
dwudziestowiecznych, i z
drobnymi wyjatkami (Conrad,
Camus, Mann, jesli chodzi o te
"najwyzsza" polke) znudzilo mnie
to. A do Tolkiena wracam z
najwyzsza przyjemnoscia, rowniez
intelektualna - przyjrzyj sie,
jak to jest napisane jezykiem
eposu, jak korzysta z mitow i
archetypow, a dopiero potem sie
wymadrzaj.
20 lat minęło. Ale jest
jeszcze nadzieja.
Wszystkie przytoczone
przez Ciebie książki powinny
stanowić lekturę licealisty
(choć moim skromnym zdaniem jest
wiele innych, którymi można Twój
wybór zastąpić). Mając
dwadzieścia lat, powinieneś
raczej zająć się czymś
poważniejszym, co zaowocuje
rozwojem intelektualnym, a nie
tylko pseudo-emocjonalnym.
szczypta zlosliwosci - Monty,
co ty gadasz???
Przepraszam Monty...
Czytalem WP dwa razy (raz po
polsku, raz w oryginale) i choc
mam 20 lat nadal uwazam te
ksiazke za jedna z najlepszych z
jakimi sie spotkalem, za tzw.
kultowa (czy "ci ktorzy wyrosli
z pieluch" moga uzywac takich
slow, czy moze to zbyt
dziecinne... momencik.. chyba
mam jednak w domu jakies
pampersy... co za pech...).
Widzialem tez film (w kinie i
kilka razy na video/komputerze).
Uwazam, ze jest swietny i
chetnie bede do niego wracal w
przyszlosci. Na pewno pojde na
kolejne czesci. Na samoobrone
ani LPR nie glosowalem. Chcialem
sie tez zapytac "speca od
pieluch i walk na polach" czy
uznawanie Stephena Kinga i Deana
Kooontza (pisza horrory), Franka
Herberta (lepiej dodam, ze
napisal niezbyt znana ksiazke
"Dune"), Robina Cooka (thrillery
medyczne), Andrzeja Sapkowskiego
(wiedzmin) i Roberta Jordana
(saga "Kolo czasu") tez siawdczy
o moim zamilowaniu do pieluch?
moze chociaz niektorzy z nich
wylamuja sie? Jesli nie to
kurcze blade, jestem chyba
zalosny...
walka na polach...
Jezeli juz to Pelennoru
(nie Pellenoru). I co w tym
zlego? Co zlego w bohaterach
Wladcy Pierscieni? Swoja droga
ciekawa jestem, jakie to filmy
zdaniemy Monty'ego ogladaja: 1.
ci, ktorzy "wyrosli z pieluch";
2. wyborcy odpowiednio SLD, PSL,
PiS, PO, UW i czego jeszcze
dusza zapragnie?
Niestety
jak widać, nie wszyscy
wyrośli z pieluch i nadal walczą
na polach Pellenoru...
Wyborcy
Mam wrazenie, ze wyborcy
LPR i Samoobrony oskarzyliby
kazdego fana fantastyki o
satanizm, Wladce Pierscieni o
niemoralnosc itd. A ten, kto
twierdzi, ze to oni ogladaja
LotR najwyrazniej po prostu nie
wie, co mowi, ksiazki nie
czytal. No wiec wielkodusznie
przebaczmy mu, bo nie wie, co
czyni ;)